czwartek, 17 lutego 2011

20 lat Awantury cz.2

Wpisując się w rocznicowe obchody 20-lecia powołania do życia Magazynu Komiksowego AWANTURA, które uświetnione zostały symultanicznymi opracowaniami na Alei Komiksu oraz na BBII, zredagowanymi przez Karola Wiśniewskiego i Andrzeja Janickiego, postanowiłem rzucić (za namową wyżej wymienionych) swoją garść wspomnień i refleksji.
Oto one:

Pamiętam niesamowity entuzjazm, jaki towarzyszył całej ekipie Studia Komiks Polski, gdy wróciliśmy ze spotkania w Chełmnie, zorganizowanego przez Krzyśka Buko i Tomka Marciniaka z miejscowymi biznesmenami, którzy postanowili zainwestować pieniądze w kulturę.
To były szalone czasy raczkującego w Polsce kapitalizmu i wszystko wydawało się możliwe. Powstawały pierwsze fortuny, a ich właściciele (już nie spekulanci, ale przedsiębiorcy) pragnęli, wzorem krezusów z zachodu, zostać mecenasami kultury.
Na szczęście dla nas, spodobał się im pomysł założenia wydawnictwa „Horus” i wydawania magazynu komiksowego. Dzięki „grupie inwestorów strategicznych”, mogliśmy wreszcie zrealizować nasze wspólne WIELKIE MARZENIE!
Dostaliśmy całkowicie wolną rękę w redagowaniu pisma. Nasi dobroczyńcy ufundowali nawet nagrodę (odtwarzacz video!), która była dodatkowym wabikiem dla potencjalnych czytelników pierwszego numeru.

Po „burzy mózgów” w mieszkaniu Jacka Michalskiego, narodziła się nazwa magazynu. „Awantura” - oprócz innych, oczywistych skojarzeń, miała także kontrastować z wielkim poprzednikiem, czyli z wydawanym w latach 70-tych magazynem opowieści rysunkowych „Relax”, w którym zaczytywaliśmy się jako dzieciaki.

Byliśmy dość pewni siebie, jeśli chodzi o potencjał artystyczny (grupę SKP tworzyło trzech rysowników i jeden teoretyk komiksu), ale nie posiadaliśmy doświadczenia w pracy redakcyjnej. Makiety kolejnych numerów powstawały metodą „chałupniczą”, przeważnie
w mieszkaniu Andrzeja. Klej, nożyczki, ksero i literki wyciskane z foliowych wzorników, były naszą bronią. Andrzej Janicki podjął się roli redaktora naczelnego, mnie (pewnie, dlatego, że studiowałem wtedy grafikę na gdańskiej ASP) przypadła opieka graficzna nad pismem. Zaprojektowałem logo wydawnictwa i winietę magazynu. Komiksy do pierwszego numeru mieliśmy już gotowe na spotkaniu z inwestorami (to była karta przetargowa, świadcząca o naszej wiarygodności i dowód, że traktujemy sprawę bardzo poważnie). Redaktorem technicznym został pan Michał Małecki. Musieliśmy jeszcze tylko samodzielnie pozyskać dystrybutora. Pamiętam nasz rajd z Krzyśkiem Buko po trójmiejskich hurtowniach z ulotkami i próbnymi wydrukami „Awantury”. Ostatecznie kontrakt z „Ruchem” pozwolił „Awanturze” pojawić się jednocześnie w całym naszym pięknym kraju!

Z perspektywy czasu, „Awantura” nie wygląda imponująco. Zaledwie cztery numery, kilka niedokończonych serii komiksowych, niespełnione obietnice wobec czytelników i kolegów po fachu.
Zapewne byliśmy grupą niepoprawnych optymistów, wierzących, że nasze pismo przetrwa dłużej niż rok. Inwestorzy obiecali nam wydanie sześciu numerów i jeśli wyniki sprzedaży będą pomyślne, pociągniemy interes dalej. Tymczasem już po ukazaniu się pierwszego numeru, grupka biznesmenów sprzedała wydawnictwo jednemu przedsiębiorcy, który wkrótce okazał się człowiekiem niegodnym zaufania.
Nasze plany i rosnące zainteresowanie czytelników nie miały żadnego znaczenia. Zyski ze sprzedaży zostały utopione w chybionych inwestycjach naszego „rekina biznesu”, który po ukazaniu się czwartego numeru, zbiegł za granicę. Zdążyliśmy niemal w ostatniej chwili odebrać nasze honoraria.
To był koniec pisma. Zostały tylko długi (pan nie zapłacił za druk i papier) i rozczarowanie.

 Mieliśmy ambicję, aby z czasem nasz periodyk stał się najważniejszą platformą prezentacji prac nowej generacji polskich autorów komiksów. Rodząca się na początku lat 90-tych działalność kolejnych stowarzyszeń młodych komiksiarzy, a także, zorganizowana przez kolegów z Łodzi, ogólnopolska impreza dla miłośników tej dziedziny sztuki, czyli Konwent (obecnie Międzynarodowy Festiwal Komiksu i Gier), były dobrym zapleczem do realizacji tej idei. Do naszego projektu udało się nam pozyskać nazwiska, które do dziś znaczą wiele w branży (Wojciech Birek, Maciej Mazur, Jerzy Szyłak, Witold Tkaczyk czy Przemysław Truściński). „Awanturę” wsparł również swoimi pracami niezawodny i niezapomniany Jerzy Wróblewski (komiks z Binio Billem „Śladami Kida Walkera”).

Chcieliśmy, aby komiks polski „dostał skrzydeł”! Tak się stało, dzięki wytrwałości wielu ludzi, którzy kochają historie obrazkowe, ale już bez „Awantury” na rynku.
Myślę, że mimo wszystko Studio Komiks Polski, dzięki wydaniu „Awantury”, dołożyło swoją cegiełkę do popularyzacji komiksu w Polsce.



8 komentarzy:

  1. Bardzo zgrabnie, uzupełniająco i wzruszająco, Kolega to ujął. Rzucasz dodatkowe szczególiki do tych wszystkich wspominek, które "wydusił" z nas Karol.
    Jednak tego, że wyciągnąłeś taką ramotę, jak ów plakacik z naszymi mordami, Ci nie wybaczę:)
    W angielszczyźnie błędy tam nawet są:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam czytać takie wspominki ;)
    W tekście ma być chyba "w Chełmnie" (tym w kuj - pom) zamiast "w Chełmie" (w lubelskim).

    OdpowiedzUsuń
  3. Hm... Pomyślmy nad plakacikiem. Kto może być kim :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Andrzej: Dzięki! Materiały archiwalne trzeba brać takimi, jakie są, czyli z całym ich kolorytem:)
    Byliśmy wtedy na początku naszej twórczej i nie tylko drogi, więc potknięcia się zdarzały. Ludzka rzecz:)
    hds: Gratuluję "sokolego oka" (udowodniłeś to już w konkursie na blogu BBII):) Błąd już poprawiłem, dzięki!
    Karol Wisniewski: Hm... No właśnie:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dokładnie. Chłopaki, dzieki "Awanturze" zapisaliście się w polskim światku komiksowym, i będziecie wspominani przez lat jeszcze dziesiąt. Tak więc udał;o się wam AWANTURĄ namieszać troszkę :) ja mam trzy kreski na karku, a Awantura wywarła na mnie pozytywny oddźwięk jak byłem smarkiem kiedyś :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Super są te wszystkie teksty. Napisane w ciekawy sposób i wiele się z nich można dowiedzieć. Czy na plakacie są(od lewej):

    Jacek Michalski, Tomasz Marciniak, Andrzej Janicki i Krzysztof Różański?

    OdpowiedzUsuń
  7. Ystad: Miło czytać takie słowa z Twojej strony:)
    jaszczu: Prawie trafiłeś, ale nie do końca:) Jedno nazwisko się nie zgadza, ale nie powiem które:P

    OdpowiedzUsuń
  8. Z czwartą mordką może być kłopot.
    Przy okazji, gustowna ta nowa winietka blogasa, choć wolałem poprzednią:)

    OdpowiedzUsuń